wtorek, 1 grudnia 2015

Agata i agaty...

Hej, tu my Kuba i Śruba! Właśnie pada deszcz. Taaak. Jak my nie lubimy deszczu ! Pozostaje tylko nuda i to uczucie, gdy spoglądasz zza firanki i widzisz, jak piłka tonie w wodzie, a ty nic nie możesz zrobić. Siedzieliśmy i siedzieliśmy, aż nagle z pracy wrócił tata wraz ze swoim kumplem Danielem. Daniel jest wielce zafascynowany różnego rodzaju minerałami i kamieniami, dlatego podarował nam cudne kamienie o nazwie Agaty.

-Agaty? To znaczy, że wymyśliła je jakaś Agata czy co?

-Nie, ale masz rację, że to imię ma związek z lwóweckimi agatami. Jeśli jesteście ciekawi, to posłuchajcie tej legendy:

Dawno, dawno temu w pięknym grodzie ludzie żyli w szczęściu i dostatku. Niestety, ich szczęście nie trwało zbyt długo. Zły duch przemierzając ziemię, dotarł grodu. Zły nie mógł znieść piękna i harmonii w nim panującej. Rzucił więc czar i wtedy w mieście zapanował chaos.

Nikt już nie był radosny i szczęśliwy. Świat mieszkańców krainy zgubił wszystkie kolory.

Kiedy wszyscy już stracili nadzieję na powrót dawnego życia, zielarka Ataga mieszkająca w lesie niedaleko miasta, znalazła sposób, aby pomóc mieszkańcom.

Pomysł przedstawiła królewiczowi, który był mądrym i odważnym młodzieńcem.

- Wyruszysz w daleką podróż w poszukiwaniu niezwykłego kamienia. Kamień ten jest ukryty w ziemi Doliny Bobru. Ma on niezwykłą moc, która potrafi odwrócić największy urok. Jeśli uda ci się go odnaleźć, odmienisz los nie tylko swoich poddanych, ale także mój i swojej rodziny.

Kamień , o którym mówię, nosi nazwę agat i poznasz go bez wątpienia, bo żaden inny na świecie nie ma tak pięknych barw.

Tu pan Daniel przerwał na chwilę opowieść, ale tylko na chwilę, bo obaj chłopcy zgodnym chórem wykrzyknęli:

- Iii co dalej ?

Pan Daniel uśmiechnął się tylko i dalej snuł pasjonującą opowieść.

I dalej odważny książę przejęty losem poddanych ruszył w drogę. Po długiej wędrówce dotarł w okolice Lwówka Śląskiego.

Tam przemierzając okoliczne wzgórza, spotkał elfy.

Opowiedział im o kłopotach, jakie na jego królestwo sprowadził Zły.

Rozmowa z elfami była tak miła, że opowiedział im również o tym, jak kiedyś stracił swoją małą siostrę, a on i jego królewscy rodzice cierpią dotąd po jej stracie.

Elfy naradziły się między sobą i zaprowadziły go do królewny Lidii. Jaka była radość, gdy okazała się być ona jego dawno zaginioną siostrą.

Szczęściu nie było końca, gdy agat w grocie zamieszkanej przez Lidię okazał się tym kamieniem, który odwrócił zły czar.

Zielarka Ataga z pomocą agatu odwróciła zaklęcie. Jej imię znów odzyskało dawną formę. Od tego momentu Ataga znów była Agatą i znów mogła rządzić odzyskanym królestwem i cieszyć się towarzystwem elfów. Zły duch dostrzegł ukryte piękno kamienia i dzięki jego mocy odrzucił całe swoje zło. W grodzie zaś znów zapanował spokój i szczęście wśród poddanych i królewskiej rodziny.

- A i dzisiaj agaty przynoszą szczęście ludziom - kończył swą opowieść Pan Daniel.

- To znaczy? - dopytywali się chłopcy.

- Spójrzcie tylko na mamę, kiedy zakłada kolczyki z agatów kupione przez waszego tatę.

- Czyż nie wydaje się szczęśliwa ?

- Taaaak.- powiedzieli chłopcy, zerkając na uśmiechniętą mamę.

środa, 4 listopada 2015

„Ballada o Przyjaźni”


Cześć tu Kuba i Śruba! Dzisiaj opowiemy wam przepiękna balladę o przyjaźni. Tak dokładnie to opowiedziała nam ją mama, kiedy nie mogliśmy zasnąć. A teraz uważnie posłuchajcie tej historii.
Pewnego razu do pewnej klasy przyszedł nowy uczeń. Był jakiś dziwny, z nikim nie chciał się bawić, chodził zamyślony często ze słuchawkami w uszach.
Nazywano go Odludkiem. Ja się później okazało, szukał on swojego przyjaciela, wierząc, że jeszcze kiedyś go spotka. Nawoływał go, błądząc wśród drzew, ale odpowiadał mu tylko szum liści: „Nie ma go tu już, nie ma”, „Odszedł, odszedł.”. Chłopiec zrezygnowany siadał z boku i zaczynał słuchać swojej muzyki.
Pewnego pięknego dnia do lasu weszły dzieci z klasy Odludka. Czuły się w swoim towarzystwie bardzo dobrze i świetnie się rozumiały. Ola zauważyła Odludka i podeszła do chłopca. Była znana ze swojej troskliwości i wrażliwości. Stąpała niepewnie, ale w pewnym momencie odeszła. Bała się podejść bliżej. W tym czasie dzieci zorientowały się, że Oli nie ma wśród nich. Zaczęły żartobliwe rozmowy:
- Pewnie motylka osłania od wiatru- stwierdziła Julka.
- Albo pomaga żuczkowi wgramolić się na liść- dodała Amelka.
- Dobra, ale jak zacznie tak wszystkim pomagać, to do wieczora się jej nie doczekamy! – marudziła Laura.
- Nie wszystkim, tylko jednemu! - wtrąciła Ola, która była już w pobliżu i słyszała rozmowę.
- Patrzcie tam siedzi ten nowy. Chyba się nie najlepiej czuje. Chciałam z nim porozmawiać ale zabrakło mi odwagi. Kamil, może ty do niego zagadasz?- zapytała z prośbą Ola.
- Ani mi się śni, ponurak z niego i tyle. A poza tym chyba nie potrzebuje pomocy, tylko świętego spokoju – odpowiedział z niechęcią Kamil.
- Jakby chciał, to by sam podszedł i zagadał- Marek jak zawsze stawał po stronie Kamila.
- A może jest nieśmiały?!- broniła Odludka Ola.
- Siedzi jak nieobecny i słucha tylko tej swojej muzyki- komentował Romek.
- Jak on to powiedział? Muzyka poważna- Staś przedrzeźniał poważny głos Maćka. – Nie spodoba się wam.
- A, zostawmy go, czy to nasza sprawa?
- Łatwo ci mówić, bo masz nas, przyjaciół. Może Odludek zauważył twoją wieczną ochotę do żartów i wolał się wycofać- prychnęła Ola.
- Ale wy wiecie ,że ja tylko tak dla żartów!- odpowiedział przerażonym głosem Michał.
- Tak MY wiemy! Ale ON tego nie wie i może twoje słowa potraktować jako naśmiewanie. Wiec jak będziemy z nim rozmawiać, umiarkuj się, proszę.
- Wiem, wiem – odpowiedział Michał.
- Tak, to my idziemy spakować rzeczy na wędrówkę.
- Ja tu zostanę i jeszcze raz spróbuje pogadać z Maćkiem- postanowiła Ola.
Gdy dzieci wyszły z lasu, Odludek zauważył Ole z daleka i krzyknął:
-Wiedziałem, że wrócisz, przyjacielu! Po chwili głos mu się załamał. Oj, przepraszam, pomyliłem cię z kimś! To ja już idę, jeszcze raz przepraszam.
- Maciek , poczekaj, z kim mnie pomyliłeś?
-Nieważne, zostaw mnie w spokoju!
- Mam odejść? Chcesz być sam?
- Tak, idź sobie!- krzyknął bez namysłu Maciek. Jednak po chwili pochylił głowę i szepnął:
- Przepraszam! Nie odchodź! Nie chcę zostać tu sam! – powiedział płaczliwie i po chwili dodał:
- Pomyliłem cię z moim przyjacielem, … który odszedł, odszedł gdzieś.
- Zostanę – powiedziała szybko Ola i aby zmienić temat, zapytała:
- A może pójdziesz z nami do lasu?
- Do lasuu? Nie lubię drzew, przypominają mi mojego przyjaciela – odburknął Odludek.
- Proszę, dołącz do nas!- prosiła go Ola.
- Dobrze, pójdę z wami do tego lasu.
Gdy wędrowali i przeszli już połowę drogi, ujrzeli dzika.
- To dzik! O nie, szybko uciekajmy!- zaczęła panikować Laura.
- Spokojnie, nie możemy gwałtownie się poruszać- uspokajał wszystkich Maciek. Stańcie tu koło mnie i nie patrzcie w tamtą stronę. Maciek był bardzo opanowany i stanowczy.
Puścił spokojną, delikatną muzykę, by wszyscy się uspokoili. Nastała cisza, a dzik nie zwracając na nic uwagi, poocierał się o drzewo i poszedł dalej. Po paru minutach nie było już widać zwierzęcia. A Maciek został bohaterem. Dzieci patrzyły na niego z podziwem.
- Ale byłeś opanowany … - szepnęła Ola.
- A właściwie jak się nazywa twoja muzyka?- zapytał Kamil.
- Nie moja, tylko Fryderyka Chopina. Ten utwór to IV ballada.
- Jest piękna – powiedziała wzruszonym głosem Ola.
- My nazwiemy ją „Balladą o Przyjaźni” – zawołały wesoło dzieci i powędrowały dalej.
Tak właśnie skończyła się ta historia jest piękna, a czy wam się podobała?
Bo nam bardzo.
Pozdrowienia
Kuba i Śruba!

poniedziałek, 19 października 2015

Kuba i Śruba na farmie

Hej!
Ostatnio ze Śrubą odwiedziliśmy naszą Ciocię. Mieszka niedaleko w małej wsi. Razem z Wujkiem prowadzą wielką farmę. Gdy przyjechaliśmy, pobiegliśmy do Rexa. To wielki husky Cioci i Wujka. Jest bardzo śmieszny i uwielbia dzieci. Gdy skończyliśmy się z nim bawić, poszliśmy zobaczyć inne zwierzęta. Na farmie był jeszcze kot, konie, kozy, owce, świnie, kury, indyki i krowy.

Zrobiło się ciemno, więc wróciliśmy do domu. Ciocia i Mama upiekły pyszną szarlotkę. Następnego dnia Wujek pokazał nam, jak dosiadać koni. Jego marzeniem było od zawsze założenie własnej szkółki jeździeckiej. Potem jeździliśmy z Wujkiem traktorem oraz zbieraliśmy jajka zniesione przez kury. Nagle na polu kukurydzy zauważyłem małą mysz. Szybko zawołałem Śrubę i Wujka. Była to mysz, która nie miała ogona. Wujek powiedział, że musi zostać pod opieką, dopóki nie odrośnie jej ogon. Gdy wyjeżdżaliśmy, wzięliśmy ze sobą myszkę.

Nazwaliśmy ją Miki. Zbudowaliśmy jej domek z kartonu i postawiliśmy pod wiatą. Zostało u nas przez miesiąc. Codziennie ją widywaliśmy. Gdy ogon jej odrósł, wypuściliśmy ją. Mini często nas odwiedzała. Szkoda, że nie może z nami mieszkać.


PS. Kuba i Śruba dziękują za pomoc przy prowadzeniu bloga uczniom ze Szkoły Podstawowej w Lwówku Śląskim!

czwartek, 24 września 2015

Mamy Nowego Przyjaciela

Witajcie! Tu Kuba i Śruba. Rok szkolny ukończyliśmy z bardzo wysoką średnią.
- Kuba miał czwórkę z w-f. HAHA! – nie mogłem się powstrzymać, by to wygadać.
- Nie śmiej się. Ty miałeś czwórkę z przyrody - nie mogłem zostać dłużny Śrubie.
- Dobra, kłótnia kłótnią, ale nie o naszych ocenach – przypomniałem Kubie.
Gdy wróciliśmy z apelu do domu, czekała na nas WIELKA NIESPODZIANKA. Kiedy otworzyliśmy drzwi naszego pokoju, na podłodze stało wielkie pudło z małymi dziurkami.
- Czy to wąż, proszę żeby to był wąż ja chce WĘŻA! -krzyczał Śruba.
- Głuptasie, to nie może być wąż. Węże syczą a nie sapią - próbowałem odwieść go od tak bezsensownej myśli.
- Chłopaki, nie kłóćcie się tylko otwierajcie to pudło! - powiedział do nas zdenerwowanym głosem tata.
- Dobrze już otwieramy! - krzyknęliśmy jednocześnie.
Policzyliśmy do 3 i pociągnęliśmy za sznurki wystające z boków pudła. To był pies. Zaczęliśmy krzyczeć z radości. „Ale ten pies ładny! Zawsze chcieliśmy takiego mieć.” itp.
- Chłopcy, a jak go nazwiecie? - zapytała nas mama.
- Kuba! Pamiętasz taką bajkę o takim małym łaciatym piesku?!
- Reksio? - kochałem tego psiaka.
- Więc naszego też tak nazwijmy. Ma takie same łatki.
I tyle o naszym piesku, a teraz zaczną się historie z czworonogami, na pewno też macie na ten temat mnóstwo do powiedzenia.

PS. Kuba i Śruba dziękują za pomoc przy tym wpisie uczniom ze Szkoły Podstawowej w Lwówku Śląskim!


piątek, 11 września 2015

W rydwanie Artemidy


Cześć. Tu my, Kuba i Śruba. Dziś opowiemy wam o przygodzie, która nas spotkała. Pewnego dnia razem ze Śrubą wyruszyliśmy do muzeum sztuki greckiej. Gdy dotarliśmy na miejsce kupiliśmy bilety i poszliśmy oglądać najnowszą wystawę. Nagle zakręciło nam się w głowach i zaczęliśmy spadać. Po chwili siedzieliśmy w greckim rydwanie ciągniętym przez dwa pegazy. Milczeliśmy oszołomieni kolejną przygodą.
Przed nami stała dorosła kobieta odwrócona do nas tyłem. Miała drugie, brązowe włosy. Na plecach przewieszony łuk i kołczan, a z boku nóż myśliwski. Ubrana była w grecką togę. Po chwili odwróciła się do nas.
- Witajcie. Jestem Artemida. Zabiorę was w niezwykłą podróż. -Uważajcie.
- Yyyyyyyy- Jąkał się Śruba- Dlaczego tu właściwie jesteśmy?
- Ach…-rzekła - Bogowie obserwowali was przez wiele lat. Aresowi spodobał się spryt Śruby. Kuba zaś zafascynował Atenę mądrością. Chcieli was zobaczyć!
A wy przecież uwielbiacie przygody.
- To miło!- powiedziałem. –Jesteśmy za…
Lecieliśmy długo wśród obłoków, między różowymi szczytami i dotykaliśmy gwiazd, aż dolecieliśmy na miejsce.
W długim, wąskim pomieszczeniu czekały dwie osoby. Kobieta była ubrana w togę. Miała długie włosy. W ręku trzymała włócznię. Po jej prawej stronie stał silnie zbudowany mężczyzna w zbroi z mieczem u boku. Atena i Ares.
-Witajcie. Mam na imię Atena. To jest Ares. Czeka na was tor przeszkód.-rzekła kobieta.
- Macie na jego wykonanie minutę!- krzyknął Ares.
Po chwili znaleźli się w szklanym pokoju. Między nami a nimi była wielka błotna kałuża i drzwi z zagadką matematyczną, której rozwiązaniem był kod. W naszych myślach zadźwięczał głos Ateny: Biegnijcie. Pomagajcie sobie nawzajem. Więcej nie mogę powiedzieć.
- Biegnijmy!- krzyknąłem- Już!
Śruba bez problemu przeskoczył kałużę. Ja w nią wpadłem. Śruba podał mi rękę i pomógł wyjść. Gdy dotarliśmy do drzwi, pokazało się na nich działanie: pierwiastek ze 111.
-Jedenaście!- krzyknąłem. Kod był poprawny.
Dostaliśmy się do pokoju, w którym siedzieli Atena i Ares.
-Doskonale- powiedziała bogini i klasnęła w dłonie.-Tworzycie bardzo zgrany duet. Czeka was jeszcze mnóstwo przygód.
Nie zdążyliśmy nic odpowiedzieć, bo nagle wszystko się zamazało i znów byliśmy w muzeum, patrząc na rydwan Artemidy uśmiechaliśmy się rozmarzeni.

sobota, 22 sierpnia 2015

„Kuba i Śruba w Akademii pana Kleksa”

Cześć! Tu Kuba, Śruba i… Mateusz! Zgadnijcie dlaczego akurat dwóch Mateuszów. W środę przyleciał do nas szpak Pana Kleksa.
W dziobie trzymał kopertę. Zaczęliśmy czytać:

Zaproszenie!
Ja, Pan Kleks mam przyjemność zaprosić Kubę i Śrubę na przyjęcie, które odbędzie się w czwartek o godz. 17:00, w mojej akademii.
Pozdrawiam
Pan Kleks

Pani Przygoda nas nigdy nie opuści, czy to nie jest wspaniałe.
Od razu odpowiedzieliśmy, że się zgadzamy. Byliśmy bardzo ciekawi, co zobaczymy u Pana Kleksa.
- Ale ta środa nam się dłuży – marudziliśmy w oczekiwaniu na czas wyjazdu.
W końcu nadszedł czwartek. Gotowi byliśmy już w południe! Rodzice jednak zawieźli nas do Akademii za dwadzieścia czwarta. Przyjechaliśmy na miejsce pierwsi. Pan Kleks, aby umilić nam czas, oprowadził nas po swojej akademii. Byliśmy jednomyślni, najlepszy był szpital chorych sprzętów! Stół ze złamaną nogą, pęknięte lustro i mnóstwo innych rzeczy, które pamiętaliśmy z książki. Gdy przechodziliśmy obok lustra, nasz przewodnik założył na pęknięcie plaster. Po paru sekundach pęknięcia nie było! Trudno uwierzyć, lecz Pan Kleks powiedział, że plaster zawsze pomaga. Dziwi go natomiast co innego. Nie wie, skąd te same meble mają zawsze jakieś rany. Podpowiedzieliśmy mu, pewnie w nocy bawią się wesoło, trochę rozrabiają, gdy nikt nie widzi, a wtedy rany im się odnawiają.
- A… to zupełnie możliwie, moi drodzy! Możliwe! – stwierdził Pan Kleks i chwilę się zadumał nad tym, że jednak może wszystkiego nie wie o swej akademii.
– Zupełnie… tak… hm, możliwe.

niedziela, 26 lipca 2015

Festyn Napoleoński

Cześć! Tu my, Kuba i Śruba. Ostatnio wybraliśmy się do Mojesza na Piknik Napoleoński.
- Kim był ten Napoleon? - zapytał Śruba.
- Nie uczyłeś się chyba historii. To wielki cesarz Francuzów, który w XVIIIw. walczył z Prusakami i Rosjanami- wyjaśnił Kuba
- I mówisz, że ten wielki wódz ma coś wspólnego ze Lwówkiem Śląskim? - dalej dziwił się Śruba.
- Przybył na kilka dni do tej miejscowości. Właśnie w okolicach Lwówka miała miejsce w sierpniu 1813 roku jedna z bitew napoleońskich i właśnie na pamiątkę tego wydarzenia odbywa się tu Piknik Napoleoński.

- Co to? Słyszę jakieś głośne dudnienie! - przestraszył się Śruba.
- Spokojnie to miłośnicy historii, przebrani w stroje z XVIII wieku, maszerują na boisko, bo zaraz będzie pokaz walk. Chodźmy za nimi.
- Rety, ale ten jeden ma dziwną czapkę! - znów zaciekawił się Śruba.
- To Napoleon, to on nosił taką czapkę.
- Patrz, jakie mają strzelby, a tam to chyba armata. Ustawiają się do walki?! Zaraz będzie się działo.
Trrr...trr...Buum...Bumm...!!!
- Ale głośno strzelają! Zaraz ogłuchnę!!!
-Aaaa!!! Boję się! – piszczałem.
- Spokojnie brachu, nie ma strachu!
Po tych słowach troszkę się uspokoiłem. Pokaz był cudowny. Po znakomitej zabawie wróciliśmy do domu.


autorem wpisu są uczniowie ze Szkoły Podstawowej w Lwówku Śląskim, asystenci Kuby i Śruby.

czwartek, 16 lipca 2015

Lis i amulet

Hej! Tu my, Kuba i Śruba. Dziś opowiemy wam o przygodzie, która nas
spotkała w Szwajcarce Lwóweckiej.

Kuba uznał, że doskonale nadaje się na przewodnika, więc po dokładnym
odczytaniu mapy ruszyliśmy w drogę. Szliśmy ścieżką edukacyjną. Po
drodze mijaliśmy mnóstwo przepięknych roślin. Kuba cały czas wymieniał
ich łacińskie nazwy. Chwilami miałem dosyć tego przechwalania się. Po
dość długim marszu dotarliśmy wreszcie do miejsca odpoczynku. Usiedliśmy
wygodnie na trawie, otworzyliśmy kosz piknikowy ze smakołykami, gdy
nagle zobaczyłem norę lisa. Nie mogłem zamknąć buzi ze zdziwienia. Nie
uwierzycie! Ta nora świeciła! I to na złoto!

- Kuba, zobacz, co tam jest!- krzyknąłem- Ta nora świeci!

- Przecież to tylko zwykła lisia nora – mówił mój brat.

Pognałem w stronę domu lisa, więc Kuba nie miał wyboru - musiał biec za
mną. W norze były małe, wąskie drzwiczki. Z wielkim trudem, ale udało
nam się przez nie przecisnąć. Po drugiej stronie drzwi była wielka
sala, na środku której siedział piękny lis i machał przecudowną rudą
kitą. Popatrzył na nas przyjaźnie i przemówił ludzkim głosem:

-Witajcie! Mam do was prośbę. Czy pomożecie mi odnaleźć skarb?

- Skarb!!! Jasne!- krzyknąłem- Nie ma sprawy, to zadanie dla nas wprost
idealne!

Szliśmy długimi, ciemnymi korytarzami. Muszę przyznać, że chwilami
miałem stracha. Nie dawałem tego po sobie poznać i powtarzałem sobie w
duchu, że damy radę, bo jesteśmy twardzielami. No, w końcu kto, jeśli
nie my? Dotarliśmy wreszcie do końca tego wąskiego, krętego korytarza.
Stanęliśmy przed drzwiami z szyfrowym zamkiem.

- Nie potrafię tego rozszyfrować- powiedział zrezygnowany lis.

-Hmm… Spróbujmy? - powiedział Kuba. Wyjął zeszyt i ołówek, i zaczął
wykonywać jakieś obliczenia. Gdy tak się zastanawiał i drapał ołówkiem w
ucho, zawsze tak robi jak myśli, drzwi same otworzyły się z hukiem.

Byliśmy tak samo zdumieni, jak przestraszeni. Damy radę – pomyślałem.
Nie mam pojęcia, jak otworzyliśmy drzwi. A może to wcale nie nasza
zasługa? Popatrzyliśmy na siebie porozumiewawczo. Nie zamierzaliśmy
ujmować sobie zasług. Lis w podziękowaniu połaskotał nas piękną kitą.
Zapytał, czy możemy mu jeszcze potowarzyszyć. Zgodziliśmy się bez chwili
zastanowienia.

Lis spojrzał na nas z wdzięcznością. Podeszliśmy do olbrzymiego
kamienia, który mocno świecił w oczy złotym blaskiem. Nabraliśmy
powietrza i z całych sił podnieśliśmy „kamol” do góry. Lis wyciągnął
spod niego małą skrzyneczkę. Ze łzami w oczach otworzył ją.

-Mam – krzyknął z radością.- Czekałem na to tak długo!

Lis przytulił do siebie amulet, który ukazywał dwa lisy.

- Dziękuje wam. To jestem ja i mój tato. To tego skarbu szukałem.

Po tych słowach nagle znowu znaleźliśmy się w miejscu odpoczynku, przy
naszym koszu piknikowym. Byliśmy wykończeni nadmiarem wrażeń i długim
spacerem.

Gdy wróciliśmy do domu, na naszych szafkach nocnych były dwie figurki
lisów. Świeciły w ciemności na piękny złoty kolor. To kolejna nasza
przygoda na liście tych „ nie do zapomnienia”.

(tekst pisany przez uczniów Szkoły Podstawowej z Lwówka Śląskiego, współpracowników Kuby i Śruby)...

piątek, 19 czerwca 2015

Ciasto

Cześć wszystkim! Z tej strony Kuba i Śruba!
Wczoraj odwiedziliśmy naszą babcię. Było super! Babcia Jagoda mieszka na wsi pod lasem. Niemal na odludziu. Tego dnia upiekła nam placek jagodowy. Mmmm… Mama tak wspaniale piec nie umie.
Trudno określić, jak szybko jedliśmy. Byliśmy mocno głodni, więc placek z talerza znikał z dużą prędkością. Został już ostatni kawałek. Obaj mieliśmy na niego ochotę i z zawziętości żaden z nas nie chciał go stracić. Wlepiliśmy w niego wzrok, zerkając co chwila na siebie, czy któryś odpuści. Nic z tego! W końcu doszło do rękoczynów – zaczęliśmy się najpierw szarpać za rękawy, a w końcu bić.
Zrobił się przy tym niezły harmider, więc babcia chciała nas uspokoić i pogodzić, ale to trudne zadanie. Zwłaszcza, że chodziło o ostatni kawałek placka. Babcia nie mając ochoty na używanie siły wobec nas, postanowiła pogodzić nas „starym i sprawdzonym sposobem”. Wpuściła do pokoju innego łasucha nad łasuchami i prawdziwego żarłoka wszelkich słodkości – Fafika. To kilkuletni kundelek o rudo-białej sierści i wesołej mordce. Po chwili naszego przedmiotu sporu już nie było w pokoju, ale zostały za to jagodowe ślady na psim pysku. Długi jęzor Fafika starał się zatrzeć te ślady… za późno.
Spojrzeliśmy na siebie ze Śrubą. Czuliśmy się wystrychnięci na dudka!
- Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta - zaśmiała się babcia, widząc nasze bezcenne miny.
– Teraz już wiecie, że nie warto się bić o wszystko? Czasem należy ustąpić, aby nie stracić.
Trudno było się nie zgodzić….
Potem Babcia Jagoda zrobiła nam gorącej herbaty z własnych malin, napaliła w kominku i zdjęła z wysokiej półki starą, zniszczoną książkę. Usiadła między nami na sofie i zaczęła nam czytać. Baśń była o smokach, czarownikach, rycerzach i królewnach. Dzięki pełnym brzuszkom, gorącej i smacznej herbacie oraz ciepłu komika, zrobiło nam się błogo. Zamknęliśmy oczy i … nie wiadomo jak znaleźliśmy się w tej zaczarowanej krainie. Było tam niesamowicie. Nagle zza drzew wyskoczył, a raczej wyfrunął na nas smok…
- Aaaaa! Ratunku – krzyczeliśmy. – Babciu!
- Co się stało, Kubuniu? – spytała Babcia, przerywając czytanie.
- Nic, Babciu! – odrzekł Śruba. – Po prostu za mocno fantazjujemy i wydawało nam się, że jesteśmy w tej baśni.
Gdy po chwili znów zagłębiliśmy w lekturze, ogarnął nas błogi spokój. Okazało się, że smok wcale nie był taki groźny, na jakiego wyglądał. Uniósł nas nawet na swym grzbiecie i podziwialiśmy z góry całe królestwo.
Obudziliśmy się w ramionach rodziców niosących nas do sypialni. To był wspaniały sen! To był wspaniały dzień u Babci Jagody!

Pozdrawiamy
Kuba i Śruba

wtorek, 2 czerwca 2015

Eksperyment

Na przyrodzie robiliśmy doświadczenia naukowe. Kuba był w siódmym niebie. Jako mały chłopczyk kochał eksperymentować, więc nie miał problemu z poleceniami Pani. Śruba zaś nie radził sobie z wykonaniem zadania. Gdy się odwróciliśmy, zobaczyliśmy gromadkę dzieci, które robiły doświadczenie tak szybko i dokładnie, że trudno to sobie wyobrazić. Eksperyment polegał na okropieniu jodyną owoców, warzyw, czy innych produktów spożywczych. Tym sposobem dzieci na podstawie koloru danego produktu, określały ilość skrobi.
-Śruba, czy nie uważasz, że to było niezwykle interesujące?
-A co w tym interesującego? Moim zdaniem lekcje w-fu i tak są najlepsze!
Nagle zadzwonił dzwonek. Po przerwie była lekcja języka polskiego. Omawialiśmy lekturę „Charlie i fabryka czekolady”.
-Kuba, a co Ci się najbardziej podobało w całej książce?
-Hmmm…Sam nie wiem, gdybym miał okazję pobyć troszkę w fabryce, chciałbym wejść do „Czekoladowni” i spotkać Mike’a – to jest fajny gość!
Lubimy czytać, więc nie mieliśmy problemu z wypełnieniem karty pracy. Potem losowaliśmy małe karteczki, na których wypisane były nazwy zwierząt. Przy tworzeniu par słychać było z różnych stron: - Kwa, kwa, gę, gę, miau, miau, itp. Wśród wybuchów śmiechu połączyliśmy się w pary. Potem odgrywaliśmy scenki z książki. Znowu było bardzo wesoło! Nim się obejrzeliśmy, był koniec lekcji. Ten dzień był dla nas wyjątkowy. Nigdy go nie zapomnimy!

czwartek, 28 maja 2015

Zabawa w „Rymowanki”

Hej! Tu my Kuba i Śruba!
Dzisiaj pobawimy się w rymowanki, co wy na to? Wybierzmy losowo wyraz i ja najszybciej rzućmy wesołym tekstem.
-Dobra, Kuba, losuj!
Pierwszy wyraz, który wypadł Kubie to „rzeka”, a więc Kuba zapodał wierszyk:
Jest sobie rzeka, co bardzo narzeka
i na przyjaciół ciągle czeka.
Lecz nikt jej nie chce, bo „narzekalska”,
bo jest niemiła i przepychalska.
Bo chwalipięta, zrzęda i kaczka.
-Kaczka?
-Tak, Kaczka Dziwaczka.
Nie wiemy, dlaczego, ale każde zakończenie rymowanki bardzo nas rozśmieszało.
Podczas tej zabawy, odwiedził nas nasz stary, dobry kolega Romek - znajomość od pampersów – i koniecznie chciał się dowiedzieć, co nas tak śmieszy. Chętnie przyłączył się i rymowanki leciały jedna za drugą. Gdy przyszła kolej na Śrubę, wyrecytował taki wierszyk:
„Ja jestem Śruba, a mój brat to Kuba.
Lubimy się bawić i bałaganić.”
- Nie dostajesz punktu, ułożyłeś rym niedokładny.
-A tam, dokładny czy niedokładny, ważne, że ładny. Romku, co o tym myślisz?
-Ja myślę, że spór został rozstrzygnięty! Właśnie powiedziałeś piękną rymowankę!
Teraz kolej na mnie:
„Był sobie król, który jadł sól. Siedział sobie na stole i popijał colę”.
I tak nam czas miło upłynął.
Nam bardzo podobała się ta zabawa! A wam ?

piątek, 15 maja 2015

Kuba i Śruba na lekcji wychowania fizycznego

Witajcie!
To już kolejny dzień w Lwówku Śląskim.
Dzisiaj odwiedziliśmy Szkołę Podstawową nr 3. Gdy przeszliśmy bramy szkoły, powitali nas nasi asystenci. Powiedzieli nam, że za chwilę zacznie się lekcja w-fu. Zanim się obejrzeliśmy, za dźwiękiem gwizdka podążała grupka dzieci. Dla Śruby w-f to prawdziwy raj, natomiast Kuba wywrócił się już 10 razy. Niestety Śruba nie opanował techniki piłki ręcznej i gdy próbował zdobyć gola, ciągle popełniał podstawowe błędy. Dzieci znudzone zaczęły podśpiewywać:
-Kroki, kroki, linia, linia -itd.
Piosenka pomogła!
Na szczęście swojej drużyny w końcu załapał, o co chodzi i stał się najlepszym graczem. Strzelił aż 4 gole.
-Hurra! Niech żyje Śruba!-wiwatowała drużyna.
Wszyscy nawzajem gratulowali sobie dobrej gry.
A jak wy radzicie sobie na lekcji wychowania fizycznego?

poniedziałek, 11 maja 2015

Kuba i Śruba w... lochu!!!

Jeżeli lubicie historie mrożące krew w żyłach, zapraszamy do pewnego pomieszczenia w lwóweckim ratuszu. Z tzw. Sali Ławy, w której zgromadzono główną część muzealnych zbiorów, starymi średniowiecznymi schodkami, przez równie stare drzwi przechodzimy do... Izby Tortur. Około 1500 roku działy się tu sceny, od których ciarki przechodzą po plecach. To tu urzędował bodajże najbardziej okrutny i bezwzględny lwówczanin, człowiek, którego nazywano kiedyś katem. Dzisiaj zgromadzono tu dawne narzędzia tortur m.in. dyby, krzesło tortur, urządzenia do rozciągania, wyrywania, gniecenia i innych wymyślnych mąk. Ściany izby przesiąknęły krwią i potem biednych skazańców, oskarżonych o różne przestępstwa, a nawet czary. Niektórzy z nich byli niewinni, ale moc kata i jego wymyślnych narzędzi sprawiała, że każdy się przyznawał do niepopełnionych nawet przestępstw.
I o to właśnie chodziło!
Ale to nie wszystko. Ci, którzy nie wyzionęli ducha na torturach, mogli liczyć na inną formę udręczenia. Z Izby Tortur wąskimi, krętymi schodami zejdziemy w głąb ratuszowej wieży. Na dole znajduje się barierka, która otacza otwór, przypominający studnię, gdy spojrzymy w dół naszym oczom ukaże się, straszny widok - na dnie ciemnego lochu coś jaśnieje - jest to ludzka czaszka. To tutaj wrzucano ludzi skazanych na śmierć głodową.
Niektórzy twierdzą, że Loch Głodowy pozostał w niezmienionym stanie od czasu renesansu. Dla uspokojenia! Czaszka tak naprawdę jest plastikowa.

piątek, 1 maja 2015

Kuba i Śruba w Lwówku Śląskim

Cześć! Tu znowu my, Kuba i Śruba.

Możecie nam wierzyć lub nie, ale uczniowie klasy IV SP3 w Lwówku Śląskim zaprosili nas do swojego miasta. Jak już pewnie wiecie, bardzo lubimy podróżować, więc ta wiadomość nas ogromnie ucieszyła. Nie wahając się, od razu spakowaliśmy potrzebne rzeczy i ruszyliśmy w drogę. Na miejscu czekała na nas grupa dzieci. Przywitali nas taką oto piosenką:

Zapraszamy was w podróż przedziwną,
Muzę historii ze sobą weźmiemy,
Powędrujemy wzdłuż murów obronnych,
W pradawne czasy się przeniesiemy.

W starych zaułkach, w bruku uliczek,
Drzemią stare tajemnice miasta,
Szepczą o nich milczące kamienie,
Śpiewa wiatr w ratuszu i basztach.

Historia Lwówka, bliskiego nam miasta
Otwiera dzisiaj przed nami swe bramy,
Odżyją ludzie, ich losy codzienne,
Legendy z naszym miastem związane.


Po takim wstępie, wierzcie nam, nawet najbardziej znudzony turysta zamieni się w słuch!
My również „słuchaliśmy z otwartymi gębami”.


Dzieci opowiedziały nam parę ciekawostek. Czy wiecie, że najstarszym budynkiem pełniącym funkcję ratusza miejskiego we Lwówku Śląskim był piętrowy dom kupców wzniesiony na placu targowym. Ciekawe prawda?

W naszym następnym wpisie wrócimy do tajemnic Lwówka:)

A na zdjęciu my przy lwóweckim ratuszu...

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Walka ze Smokiem

Witajcie! Znów spotkała nas niesamowita przygoda. Niedawno poznaliśmy Doktora Zagadkę. Zbudował on maszynę do podróży w czasie! Zaproponował nam, abyśmy ją wypróbowali.

-„Fiku-Miku”- wydała ten głos maszyna, gdy wcisnęliśmy przycisk „ŚREDNIOWIECZE”. Gdy wyszliśmy z kabiny, zamiast biura Profesora, zobaczyliśmy przecudny zamek. Śruba pomyślał, że zostaliśmy przeniesieni do jakiegoś odnowionego zabytku. Lecz kiedy weszliśmy do środka, powitała nas służba. Wtargnęliśmy z zaciekawieniem do ogromnego pokoju, gdzie na pięknym tronie siedział sam król! Powiedział, że potrzebuje naszej pomocy, by pokonać straszliwego smoka. Władca zaprowadził nas do pokoju, gdzie mieliśmy spać.

Rano zeszliśmy na śniadanie. Po posiłku razem ze sławnym rycerzem Ser Lanselotem omówiliśmy sposób pokonania potwora. Nasza chęć walki ze złem była warunkiem koniecznym zwycięstwa. No i… nie mogliśmy stchórzyć. Atak miał nastąpić po południu.

Kiedy zobaczyliśmy ogromną grotę, włosy stanęły nam dęba. Ciemno, ponuro, strasznie!!!


Ale nasz dzielny towarzysz nie zwątpił w nas. Powiedział, żebyśmy trzymali się blisko niego. Jeszcze wcześniej dostaliśmy małe, srebrne miecze. Gdy w końcu weszliśmy do środka, okazało się, że jaskinia nie jest głęboka i … Nagle zobaczyliśmy żółte ślepia. Tak, to był on! Ten potwór co tydzień atakował pasące się królewskie owce. Ujrzeliśmy całą sylwetkę smoka i zamurowało nas! Ser Lanselot nawet nie poczekał, aż potwór się ruszy. Jednym ruchem miecza obciął mu głowę. Odzyskaliśmy władzę w nogach i szybko pobiegliśmy do miasta, krzycząc, że smok został pokonany. Chwała i wiwaty otoczyły nas wraz z tłumem.

Niedługo potem musieliśmy wracać do domu. To była niesamowita przygoda!


Do zobaczenia,

Kuba i Śruba


Praca Karoliny Witczuk, uczennicy kl. IV „a” w Szkole Podstawowej nr 3 w Lwówku Śląskim, asystentki Kuby i Śruby

środa, 22 kwietnia 2015

Eliksir barw


Witajcie, to my, Kuba i Śruba. Nie uwierzycie, jaka dziwna przygoda nas spotkała. Dwa dni temu lało jak z cebra i trochę się nudziliśmy. Chcieliśmy przespać ten smutny, szary czas, gdy nagle spod łóżka wyskoczył krasnoludek i oznajmił wesoło:

- Hej, głowa do góry, jest sposób na szarosmutki, posłuchajcie pewnej historii.


W bardzo szarej krainie znajdowała się pewna smutna miejscowość. Wszystko w niej było szare, nawet kwiaty i motyle. Na szarych drzewach rosły poszarzałe owoce, a ogrody i ulice tonęły w szarości mgieł i dymów z komina. Nocą świecił srebrno – szary księżyc i pohukiwały szare sowy. Słońca prawie w ogóle nie było, bo najczęściej niebo zasłaniały popielate chmury albo padał deszcz.


W tym smutnym miejscu, w pewnym szarym domu, na końcu szarej ulicy mieszkał chłopiec. W jego świecie również brakowało barw. Mama była smutna i poszarzała na twarzy, bo codziennie wykonywała te same nudne czynności. Obierała szare ziemniaki, wycierała popielaty kurz z poszarzałych mebli i karmiła szaro – burego kota. Tata miał szare wory pod oczami ze zmęczenia i od czytania szarych gazet. Martwił się szarością życia i tym, żeby nie znaleźć się na szarym końcu.

Pewnego kolejnego beznadziejnie szarego dnia chłopiec siedział przy oknie i patrzył na krople deszczu spływające po szybie. Płynęły wolno i beznamiętnie rytmicznie. Jedna za drugą, jedna za drugą… Nagle zrobiło się jakoś jaśniej. Coś błysnęło, zalśniło i zaciekawiło chłopca. Zaczął rozglądać się, żeby zlokalizować źródło niespodziewanego światła. Nie było to światło pochodzące z jednego miejsca, tylko światełka rozproszone w setkach promieni, wzajemnie przenikających się, tańczących ze sobą, migocących. Światełka oślepiały blaskiem i kusiły. Chłopiec wstał i ruszył w ich stronę. Czuł, że jest w nich coś niezwykłego, pociągającego i pięknego. Nie bał się. Szedł kuszony jakąś niezwykłą siłą.


Po pewnym czasie dotarł do miejsca, które już wcześniej znał, ale teraz wyglądało ono zupełnie inaczej. Było jaśniejsze, a przede wszystkim nie było szare, tylko niewyobrażalnie barwne. Chłopiec stał na polanie, a przed nim przepięknymi barwami mieniła się tęcza. U jej podnóża znajdowała się brama porośnięta bluszczem.


Chłopiec nacisnął ciężką, metalową klamkę i wszedł do środka tęczy. Brama otwierała świetlisty tunel, pełen barwnych błysków. Po wyjściu z tunelu, oczom chłopca ukazał się niezwykły widok. Przed nim rozpościerała się cudowna, słoneczna dolina. Oba jej zbocza porastały niezwykle kolorowe kwiaty, zachwycająco barwne owoce zdobiły zielone drzewa i kwitnące krzewy. Dołem płynęła rzeka, której wody połyskiwały. W połowie jej biegu znajdował się wodospad – woda leciała w dół po stromej ścianie skalnej, tworząc u spodu mieniącą się niezwykłą feerią barw pianę wodną.


Chłopiec szedł zachwycony i oszołomiony pięknem otaczających go kolorów. Nagle poczuł powiew ciepłego powietrza i tuż przed nim rozpostarł skrzydła piękny niebieski motyl. Był ogromny i kształtem przypominał człowieka.

- Jaki piękny niebeski motyl ! – wyszeptał oczarowany chłopiec.

- Przepraszam bardzo, nie jestem niebieski, mój kolor nosi inną nazwę – jestem lazurowy – padła odpowiedź, która bardzo zaskoczyła chłopca.

- Nie bój się – kontynuował motyl – nie dziwię się, że nie znasz się na kolorach. Jesteś ze świata ludzi, a oni znają przeważnie tylko podstawowe barwy. Używają określeń biały, szary, czarny, czerwony, zielony czy niebieski. Przez to nie dostrzegają otaczającego ich piękna. Jeśli zechcesz nauczę cię patrzeć inaczej. Sztuka patrzenia jest piękną sztuką i z taką sztuką pragnę cię zapoznać. Witaj w mojej krainie, znajduje się ona wewnątrz tęczy i nie jest dostępna dla wszystkich ludzi. Skoro tu jesteś, musisz być wyjątkowy. Pozwól, że oprowadzę cię po krainie barw i odcieni. Nuczę cię patrzeć i nazywać kolory, bo jeżeli coś pięknie nazwiemy, sprawimy, że przestanie być zwyczajne, a stanie się wyjątkowe. W życiu ważne jest to, jak na coś patrzymy, ale również, to jakich słów używamy, aby nazwać otaczający nas świat. W świecie kolorów są niesamowite możliwości nazywania i dobierania pięknych słów. Spójrz w górę. Widzisz niebo?

Chłopiec podniósł głowę i słuchał dalej jak zaczarowany słów dziwnego motyla.


- Niebo również nie jest niebieskie. Popatrz… tam w jego najjaśniejszy punkt. Widzisz? To kolor gołębi a dalej błękit turkusowy, a za nim błękit królewski. Ten trochę ciemniejszy odcień to błękit paryski, te najciemniejsze miejsca na niebie są granatowe, kobaltowe a czasem nawet szafirowe. A kwiaty?

Motyl uniósł się delikatnie w powietrze i usiadł na pięknym czerwonym kwiecie.


- Pewnie myślisz, że ten kwiat jest czerwony? Nic bardziej mylnego. On jest karmazynowy. A te obok też nie są czerwone, tylko ceglaste lub karminowe. Świat kwiatów to dopiero menażeria barwnych osobliwości. Te wysokie kwiaty to malwy. One są koralowe, łososiowe, kremowo – beżowe i rubinowe. Najbardziej niesamowite barwy mają róże. Ta jasna, to róża herbaciana, ta ciemnoczerwona to róża szkarłatna, ta jaśniejsza jest purpurowa, a ta o żółtym odcieniu szafranowa. Białe róże mogą być porcelanowe, perłowe lub waniliowe.


Chłopiec patrzył zadziwiony na motyla i kwiaty. Wszystkie te nowe i niecodzienne słowa nie tylko nazywały, ale pięknie brzmiały i sprawiały, że zaczął patrzeć inaczej. Zapytał więc:

- A trawy, liście i krzewy nie są pewnie zielone?

- Oczywiście, że nie ! One są groszkowe, seledynowe, limonkowe, malachitowe, oliwkowe, szmaragdowe a nawet pistacjowe czy jaśminowe. – wyjaśnił wyraźnie poruszony pytaniem chłopca motyl i dodał – Widzę, że zaczynasz rozumieć i dostrzegać. Jest zatem nadzieja, że kiedyś się nauczysz. Myślę, że powinieneś już wrócić do domu. Żeby było ci łatwiej dostrzegać kolory w twoim świecie, weź ze sobą ten oto eliksir barw.

Motyl podał chłopcu małą buteleczkę w purpurowym kolorze.

- Gdy wrócisz do siebie, otworzysz tę fiolkę i wszystko będzie wyglądało inaczej.

Chłopiec nieśmiało zacisnął buteleczkę w dłoni i ruszył w kierunku światła, pokonał świetlisty tunel i znalazł się po drugiej stronie bramy porośniętej bluszczem. Stamtąd bez problemu znalazł drogę do domu. Nie padał już deszcz. Chłopiec otworzył fiolkę podarowaną przez motyla i patrzył z podziwem, jak świat staje się barwny i piękny. W pewnej chwili usłyszał czyjś głos:

- O! Przestało padać. Nad czym tak rozmyślasz?

Odwrócił się. Za nim stała mama ubrana w rumianoróżową sukienkę. Była uśmiechnięta, a jej chabrowe oczy lśniły jakimś pięknym blaskiem. Po szybie spływała ostania kropla deszczu i mieniła się w słońcu wszystkimi odcieniami świetlistego bursztynu, platyny i srebra. Szarość zniknęła na dobre.

Skrzat skończył swoją opowieść, a my nie mogliśmy się otrząsnąć z wrażenia. Patrzył na nas z uśmiechem i po chwili wskazał palcem na okno. Deszcz jeszcze kropił, ale na niebie zobaczyliśmy przepiękną tęczę. Wszystko stało się kolorowe.

P.S. pisane przez asystenta Kuby i Śruby Marcela Mendochę, ucznia klasy IV a w Szkole Podstawowej nr 3 w Lwówku Śląskim.

środa, 15 kwietnia 2015

Poznajcie naszych asystentów!

Kuba i Śruba mają zaszczyt przedstawić swoich asystentów. Przed państwem laureaci naszego konkursu. To oni będą nam pomagać w prowadzeniu tego bloga!

Hej! Nazywam się Joanna Grzywa i mam 10 lat. Jestem uczennicą klasy IVa w Szkole Podstawowej nr 3 w Lwówku Śląskim. Bardzo lubię muzykę, konie, psy oraz gry komputerowe. Mój ulubiony koń to Achat. Interesuję się architekturą i mitologią grecką oraz rzymską. Z chęcią strzelam z łuku, szukam metali i czytam książki. Moim ulubionym przedmiotem szkolnym jest język polski.

Mam na imię Marcel. Mam 10 lat i chodzę do IV klasy. Jak większość chłopców w moim wieku lubię tworzyć konstrukcje z klocków Lego. Mam bujną wyobraźnię i słuch muzyczny. Śpiewam w szkolnym chórze i uczę się gry na gitarze. Jeżdżę konno. Moją pasją jest kolekcjonowanie minerałów.
Mieszkam w Lwówku Śl. - mieście znanym z agatów i Lwoweckiego Lata Agatowego. Jestem walończykiem.
Od najmłodszych lat gram na bębnie w obrzędowym zespole LLAvalon. Więcej o mnie dowiecie się z filmu pt. "Mam na imię Marcel" na You Tube www.youtube.com/watch?v=YuT0xYOw_Xk

Cześć! Nazywam się Karolina Witczuk. Mam 11 lat. Interesuję się muzyką i plastyką. Moimi ulubionymi przedmiotami w szkole są przyroda i j. polski. Mam 3 koty, świnkę morską, kury i dużo królików. Jestem uczennicą klasy czwartej Szkoły Podstawowej nr 3 we Lwówku Śląskim. Myślę, że będzie nam się miło pracowało.

Cześć! Nazywam się Paulina Maślanka i mam jedenaście lat. Jestem uczennicą Szkoły Podstawowej nr3 w Lwówku Śląskim. Kocham zwierzęta i muzykę. Jestem kocią i psią mamą. Mam jednego psa oraz trzy koty. Uwielbiam spędzać czas na świeżym powietrzu z moim psem – Pikusiem, o którym zresztą prowadzę stronę. W wolnym czasie, gdy na dworze pada deszcz, chętnie siadam przy komputerze. Radość sprawiają mi lekcje tańca i spotkania chóru szkolnego „Allegro”. Mam nadzieję, że będziemy się świetnie razem bawić.

Nad całością będzie czuwać pani Maria Józefowicz, nauczycielka języka polskiego w Szkole Podstawowej nr 3 w Lwówku Śląskim.
Zobaczcie naszych nowych współpracowników.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Ogłaszamy zwycięzców!!!



Długo się nie odzywaliśmy. Wszystko przez to, że sprawdzaliśmy wasze prace na konkurs "Kuba i Śruba szukają ASYSTENTA - MŁODEGO DZIENNIKARZA".
Dziś już możemy ogłosić wyniki. Rywalizacja była zacięta, konkurencja spora. zdecydowaliśmy, że nie wyróżnimy jednak jednej osoby, ale całą klasę!
Nasze serca podbili uczennice i uczniowie klasy czwartej ze Szkoły Podstawowej nr 3 w Lwówku Śląskim!


Ich prace okazały się najlepsze, fragmenty pojawią się niebawem na naszym blogu.
Wielkie gratulacje dla dzieci, wielkie słowa uznania dla nauczycielki języka polskiego - pani Marii Józefowicz!
Zatem nagroda wędruje do Lwówka Śląskiego, a pani Maria obiecała nam, że jej uczniowie przez najbliższy rok będą pomagali prowadzić naszego bloga! Dziękujemy!
Niebawem zamieścimy zdjęcie laureatów oraz napiszemy więcej o każdym z uczniów zwycięskiej klasy.

niedziela, 29 marca 2015

Polacy - Kozacy!

- Kuba, dziś idziemy spać późno! Polska reprezentacja gra z Irlandczykami!
- Na pewno, przegramy...
- no coś ty... Nasi teraz grają jak z nut. Lewandowski, Glik, Olkowski, Milik. Oni pokonali Niemców, teraz na pewno poradzą sobie z tymi z Irlandii.. Zresztą sam zobacz jacy jesteśmy dobrzy...




- Oj, to chyba rzeczywiście warto obejrzeć.. Trzymam kciuki za naszych.. Ale tymczasem polecam ci bajkę..
- No, coś ty bajkę? Bajki są dla dzieci..
- Ale to bajka o futbolu. Równie dobra jak prawdziwy mecz. Sam zobacz.



- Kuba, ta bajka jest niesamowita!
- Wyczytałem, że zrobiono ją w Kijowie w 1970 roku. wtedy jeszcze ani Lewandowskiego, ani Glika ani Milika nie było na świecie.. A kozacy już wiedzieli jak trzeba grać! Mam nadzieję, że jak Polacy będą niebawem grać z Niemcami to wezmą przykład z kozaków..

środa, 25 lutego 2015

Szukamy specjalnego ASYSTENTA!!!

Cześć,

To znowu my. Kuba i Śruba.
Ogłaszamy konkurs na wyłonienie NASZEGO ASYSTENTA - MŁODEGO DZIENNIKARZA!!!

Jak wiecie często podróżujemy. A to lecimy uratować królewnę, a to musimy walczyć ze smokiem. Bywa, że musimy toczyć pojedynki z groźną Babą Jagą albo sprostać mocarnemu Dżinowi. Na to wszystko potrzeba czasu. Nie zawsze zdążymy, by napisać kolejny tekst na naszym blogu.



Dlatego POSZUKUJEMY ASYSTENTA - MŁODEGO DZIENNIKARZA, który umiałby dobrze i ciekawie pisać.

Liczymy na dzieciaki w naszym wieku. Chcemy, by napisali do nas uczniowie szkół podstawowych i gimnazjów.
Umiecie pisać, nie robicie zbyt dużo błędów ortograficznych, wynajdujecie ciekawe tematy do pisania? To robota stworzona dla WAS!

Napiszcie do nas, prześlijcie swoje próbne teksty, które mogłyby się pojawić na tym blogu.
My będziemy jurorami, ocenimy Wasze prace, a najlepsze teksty opublikujemy na naszym blogu.

Pamiętajcie - musicie pisać jako nasi asystenci czyli PISZECIE JAKBYŚCIE BYLI KUBĄ I ŚRUBĄ.

Zwycięzców dodatkowo nagrodzimy specjalnymi UPOMINKAMI oraz damy Wam szansę stałej współpracy i częstego pisania na naszym blogu. Starajcie się, bo będą WAS czytały tysiące! :)

W naszym konkursie mogą wziąć udział dzieciaki ze szkół podstawowych i gimnazjów, a nawet przedszkolaki... Możecie słać swoje blogowe prace indywidualnie, ale możecie je też pisać grupowo (np. jako cała klasa).

Swoje blogowe prace przysyłajcie na adres email: kubasruba2015@gmail.com

warunkiem uczestnictwa w konkursie jest polubienie naszego fanpejdżu: https://www.facebook.com/pages/Kuba-i-%C5%9Aruba/785435308216574?ref=hl

czekamy z niecierpliwością. Prace muszą nadejść do 31 marca 2015...


P.S. Mogła mieć asystenta Wisława Szymborska, mogą mieć Kuba i Śruba..:)

wtorek, 24 lutego 2015

Oklaski dla Maggie!

Hej Dzieciaki,

Kilka dni temu pytaliśmy Was co lubicie czytać i co byście nam polecili...

Dostaliśmy sporo odpowiedzi..

Większość napisała, że uwielbia Harrego Pottera.

"To mój ulubiony bohater. Jest trochę jak Wy. Jak Kuba i Śruba jest jedną nogą w rzeczywistości, a jedną w świecie baśni" - napisał Tomek.

Inni wymieniali baśniowe książki. Od Braci Grimm do Hansa Christiana Andersena.

"Polecam Wam bajkę o Kopciuszku. Bardzo często do niej wracam" - napisała Martyna.

Nam najbardziej spodobała się rekomendacja od Maggie.
Sami zobaczcie:

"zdecydowanie Hanna Ożogowska "Chłopak na opak czyli raz gdy chciałem byc szlachetny"
a dlaczego ?
bo przeczytałam tą książkę w wieku 12 lat i do dnia dzisiejszego czytam ją co najmniej raz w roku na poprawę humoru....
Bo to była jedyna książka którą w ogóle chciał przeczytać mój młodszy syn , który nie wiadomo dlaczego znienawidził czytanie- skusiłam go czytając pierwszy rozdział- potem jego ciekawość wzięła górę. DO dnia dzisiejszego mile ją wspomina.. i czasami z nudów też widzę ,że ją bierze do ręki ..(a propos jest lektorem i wszyscy zawsze zachwycają sie jak pięknie czyta - myślę że Jacek Czarnecki przyczynił sie do tego :))
Wam chłopaki też polecam tę książkę -jest wesoła no i można co nie co z niej dla siebie wyciągnąć."

Zdecydowaliśmy jednogłośnie, że nagroda trafi dla Maggie. A my przeczytamy tę książkę. Kuba już siedzi i czyta zresztą:)
Maggie, odezwij się do nas, prześlij nam swój adres! Gratulujemy!


piątek, 20 lutego 2015

Co tu czytać?

Czesc.
Tu Wasz zakręcony Śruba!
Dziś chcemy z Wami pogadać o książkach.
Lubicie czytać?
Bo my BARDZO!
Kuba czyta w każdej wolnej chwili, a ja też lubię dobre książki.

W gazecie wyczytaliśmy ostatnio, że Ministerstwo Edukacji Narodowej przeprowadziło ankietę, w której wszyscy pisali jakie książki ich zdaniem powinny być lekturami szkolnymi.
W ankiecie wzięło udział blisko dwanaście tysięcy osób, w sumie zaproponowano aż 3 777 tytułów książek.

Najwięcej głosów dostała książka "Tosia i Pan Kudełko", którą napisała pani Klaudyna Andrijewska.



My mamy dla Was arcyciekawe zadanie. Napiszcie jakie książki proponujecie dla nas! Co powinni czytać chłopcy w naszym wieku. Napiszcie też dlaczego polecacie właśnie te, a nie inne książki.

Uwaga! Mamy nagrody! Otrzymają je od nas ci, którzy przygotują najciekawsze propozycje. Do poniedziałku czekamy na Wasze wiadomości. Piszcie na meila: kubasruba2015@gmail.com
I pamiętajcie, żeby udostępnić naszego bloga na Waszym profilu fejsbukowym..:)
Kuba już siedzi przed komputerem i czeka na Wasze propozycje:)



poniedziałek, 16 lutego 2015

Bądź kumplem jak my!

Nie wiem jak wy, ale my lubimy sport. I na naszym blogu na pewno sportowych tematów nie zabraknie.
Lubimy biegać, skakać, czasami nawet fruwamy. Przekraczamy granice wyobraźni! Sami się przekonacie, gdy obejrzycie filmy z naszym udziałem.
Dziś napiszemy Wam o pewnym koszykarzu. Chyba najbardziej znanym polskim koszykarzu. Czasami budzimy się w nocy, włączamy telewizor i oglądamy Marcina Gortata w akcji. On występuje w amerykańskiej lidze NBA. Kiedy u nas jest czarna noc, wtedy w Ameryce jest popołudnie lub wieczór i koszykarskie zespoły rozgrywają swoje mecze.

Marcin Gortat gra obecnie w zespole Washington Wizards. Słowo "wizards" oznacza "Czarodziejów", taki właśnie przydomek sobie ta drużyna wybrała. Polak gra bardzo dobrze, miał nawet duże szanse, żeby wybrano go do niedzielnego Meczu Gwiazd Ligi NBA. Ostatecznie trochę głosów Marcinowi zabrakło, ale i tak bardzo lubimy oglądać go w akcji.



Ale nie o samej grze dziś Wam chcemy napisać. Marcin zaangażował się w bardzo fajną akcję "Bądź kumplem, nie dokuczaj!".




A teraz słuchajcie! Kuba i Śruba też popierają akcję "Bądź Kumplem, nie dokuczaj!".
Bądźcie tacy jak my. Nie ma lepszych kumpli od Kuby i Śruby. Kiedy jest problem, zawsze sobie pomagamy. Jesteśmy we dwóch jak Trzej Muszkieterowie - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! Swego czasu Baba Jaga uwięziła Śrubę. Kto mu pomógł? Oczywiście Kuba! Kiedy kłopoty ma Kuba, na pomoc biegnie Śruba!
Pamiętajcie. Jeśli widzicie, że ktoś komuś dokucza, że go przezywa, dręczy, prześladuje, koniecznie reagujcie! Albo działajcie sami albo wezwijcie na pomoc kogoś starszego.
Bądźcie dobrymi kumplami! Jak Kuba i Śruba!

środa, 11 lutego 2015

Wspomnienie ze stolicy

Dzisiaj powspominamy.
wczoraj dostaliśmy specjalną przesyłkę ze sztabu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
A tam - filmik z naszego niedawnego pobytu w Warszawie!
Sami zobaczcie...



W studio TVP czuliśmy się bardzo dobrze. Nawet Kuba, przywykły do spokoju i książek, brylował w tłumie. Rozdawaliśmy autografy, zdjęcia sobie z nami robiono.. Kamera wyraźnie nas lubi.. :)
Po cichu liczymy, że jeszcze tam wrócimy.

Ale najważniejsze, że choć trochę pomogliśmy dzieciakom. Nasze Studio Filmów Rysunkowych z Bielska-Białej wystawiło na specjalne charytatywne aukcje dziewięć przedmiotów, które zostały zlicytowane za 3535 złotych i 50 groszy! Gratulujemy zwycięzcom! Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy brali udział w licytacjach!
Przypomnijmy, że pieniądze z tegorocznego 23. Finału WOŚP będą przeznaczone na "podtrzymanie wysokich standardów leczenia dzieci na oddziałach pediatrycznych i onkologicznych oraz dla godnej opieki medycznej seniorów". Wielkie dzięki dla wszystkich fanów bajek!

niedziela, 8 lutego 2015

W gabinecie pani Moniki

Dziś napiszemy Wam o sobie. Wymyślili nas panowie scenarzyści. Napiszemy jeszcze o tym następnym razem, bo to ciekawa historia. Ale kiedy scenariusz już był gotowy, otrzymała go pani Monika Frątczak-Rodak. Ta pani jest grafikiem. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Łodzi
z dyplomem z malarstwa i grafiki. Pani Monika tworzy piękne ilustracje do książek. I właśnie pani Monika zdecydowała jak będziemy wyglądać!!

Posłuchajcie. Tak sama o nas opowiada: - "Istotną stroną mojej działalności jest tworzenie ilustracji do książek dla dzieci. Do czasu Kuby i Śruby były to ilustracje występujące razem z tekstem.

Jednym z najciekawszych momentów w mojej pracy jako ilustratora jest zawsze początek. w przypadku Kuby i Śruby budowanie postaci głównych bohaterów było stosunkowo proste, ponieważ określony był wyraźnie charakter Kuby i Śruby. Z tego co pamiętam postacie niemalże „pojawiły się same”, spośród tylu możliwych rysów twarzy od początku spoglądali z kartki papieru Kuba i Śruba, których znamy dziś.

Oczywiście cały czas miałam na uwadze by stworzyć postacie interesujące pod względem plastycznym - proste w formie, ale jednocześnie pełne ekspresji kształtu i koloru.
Zdecydowanie jednak najwspanialsza była perspektywa przejścia z obrazu statycznego do animacji.
Ożywienie postaci, wprawienie ich w ruch, jest dla mnie fantastycznym doświadczeniem.
Kreowanie bohaterów, jak również śledzenie ich przygód pełnych zaskakujących zwrotów akcji – było i jest czystą przyjemnością i świetną zabawą."

A tu my na rysunkach pani Moniki z jej strony internetowej:


A tak wygląda pani Monika! Prawda, że jest sympatyczna? Na zdjęciu ze swoim synkiem.


A tu jest strona pani Moniki, gdyby ktoś chciał się więcej dowiedzieć o jej pracy.

piątek, 6 lutego 2015

Napisali o nas w gazecie

Cześć,
Tu Kuba i Śruba! Będziemy pisali bloga czyli taki internetowy pamiętnik...
W internecie znaleźliśmy taki oto tekst. Chyba to o nas? "Kuba jest młodszy. To typ intelektualisty w okularach, który dużo czyta, ale przy tym jest wesoły i dowcipny. Imponuje mu starszy brat Mateusz zwany Śrubą. To on w tym duecie jest liderem. Zwykle bierze u niego górę fantazja. Jest nadpobudliwy i gotowy w każdej chwili do wygłupów. Słowem - nieźle pokręcony koleś."
- Słyszałeś Śruba, jesteś nieźle pokręcony!
- A ty jesteś typem intelektualisty. Hahahaha..!
Właśnie po to założyliśmy tego bloga. Napiszemy ludziom jak jest naprawdę.

A na początek zobaczcie kawałek naszej bajkowej przygody ze smokiem...