piątek, 19 czerwca 2015

Ciasto

Cześć wszystkim! Z tej strony Kuba i Śruba!
Wczoraj odwiedziliśmy naszą babcię. Było super! Babcia Jagoda mieszka na wsi pod lasem. Niemal na odludziu. Tego dnia upiekła nam placek jagodowy. Mmmm… Mama tak wspaniale piec nie umie.
Trudno określić, jak szybko jedliśmy. Byliśmy mocno głodni, więc placek z talerza znikał z dużą prędkością. Został już ostatni kawałek. Obaj mieliśmy na niego ochotę i z zawziętości żaden z nas nie chciał go stracić. Wlepiliśmy w niego wzrok, zerkając co chwila na siebie, czy któryś odpuści. Nic z tego! W końcu doszło do rękoczynów – zaczęliśmy się najpierw szarpać za rękawy, a w końcu bić.
Zrobił się przy tym niezły harmider, więc babcia chciała nas uspokoić i pogodzić, ale to trudne zadanie. Zwłaszcza, że chodziło o ostatni kawałek placka. Babcia nie mając ochoty na używanie siły wobec nas, postanowiła pogodzić nas „starym i sprawdzonym sposobem”. Wpuściła do pokoju innego łasucha nad łasuchami i prawdziwego żarłoka wszelkich słodkości – Fafika. To kilkuletni kundelek o rudo-białej sierści i wesołej mordce. Po chwili naszego przedmiotu sporu już nie było w pokoju, ale zostały za to jagodowe ślady na psim pysku. Długi jęzor Fafika starał się zatrzeć te ślady… za późno.
Spojrzeliśmy na siebie ze Śrubą. Czuliśmy się wystrychnięci na dudka!
- Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta - zaśmiała się babcia, widząc nasze bezcenne miny.
– Teraz już wiecie, że nie warto się bić o wszystko? Czasem należy ustąpić, aby nie stracić.
Trudno było się nie zgodzić….
Potem Babcia Jagoda zrobiła nam gorącej herbaty z własnych malin, napaliła w kominku i zdjęła z wysokiej półki starą, zniszczoną książkę. Usiadła między nami na sofie i zaczęła nam czytać. Baśń była o smokach, czarownikach, rycerzach i królewnach. Dzięki pełnym brzuszkom, gorącej i smacznej herbacie oraz ciepłu komika, zrobiło nam się błogo. Zamknęliśmy oczy i … nie wiadomo jak znaleźliśmy się w tej zaczarowanej krainie. Było tam niesamowicie. Nagle zza drzew wyskoczył, a raczej wyfrunął na nas smok…
- Aaaaa! Ratunku – krzyczeliśmy. – Babciu!
- Co się stało, Kubuniu? – spytała Babcia, przerywając czytanie.
- Nic, Babciu! – odrzekł Śruba. – Po prostu za mocno fantazjujemy i wydawało nam się, że jesteśmy w tej baśni.
Gdy po chwili znów zagłębiliśmy w lekturze, ogarnął nas błogi spokój. Okazało się, że smok wcale nie był taki groźny, na jakiego wyglądał. Uniósł nas nawet na swym grzbiecie i podziwialiśmy z góry całe królestwo.
Obudziliśmy się w ramionach rodziców niosących nas do sypialni. To był wspaniały sen! To był wspaniały dzień u Babci Jagody!

Pozdrawiamy
Kuba i Śruba

wtorek, 2 czerwca 2015

Eksperyment

Na przyrodzie robiliśmy doświadczenia naukowe. Kuba był w siódmym niebie. Jako mały chłopczyk kochał eksperymentować, więc nie miał problemu z poleceniami Pani. Śruba zaś nie radził sobie z wykonaniem zadania. Gdy się odwróciliśmy, zobaczyliśmy gromadkę dzieci, które robiły doświadczenie tak szybko i dokładnie, że trudno to sobie wyobrazić. Eksperyment polegał na okropieniu jodyną owoców, warzyw, czy innych produktów spożywczych. Tym sposobem dzieci na podstawie koloru danego produktu, określały ilość skrobi.
-Śruba, czy nie uważasz, że to było niezwykle interesujące?
-A co w tym interesującego? Moim zdaniem lekcje w-fu i tak są najlepsze!
Nagle zadzwonił dzwonek. Po przerwie była lekcja języka polskiego. Omawialiśmy lekturę „Charlie i fabryka czekolady”.
-Kuba, a co Ci się najbardziej podobało w całej książce?
-Hmmm…Sam nie wiem, gdybym miał okazję pobyć troszkę w fabryce, chciałbym wejść do „Czekoladowni” i spotkać Mike’a – to jest fajny gość!
Lubimy czytać, więc nie mieliśmy problemu z wypełnieniem karty pracy. Potem losowaliśmy małe karteczki, na których wypisane były nazwy zwierząt. Przy tworzeniu par słychać było z różnych stron: - Kwa, kwa, gę, gę, miau, miau, itp. Wśród wybuchów śmiechu połączyliśmy się w pary. Potem odgrywaliśmy scenki z książki. Znowu było bardzo wesoło! Nim się obejrzeliśmy, był koniec lekcji. Ten dzień był dla nas wyjątkowy. Nigdy go nie zapomnimy!