sobota, 22 sierpnia 2015

„Kuba i Śruba w Akademii pana Kleksa”

Cześć! Tu Kuba, Śruba i… Mateusz! Zgadnijcie dlaczego akurat dwóch Mateuszów. W środę przyleciał do nas szpak Pana Kleksa.
W dziobie trzymał kopertę. Zaczęliśmy czytać:

Zaproszenie!
Ja, Pan Kleks mam przyjemność zaprosić Kubę i Śrubę na przyjęcie, które odbędzie się w czwartek o godz. 17:00, w mojej akademii.
Pozdrawiam
Pan Kleks

Pani Przygoda nas nigdy nie opuści, czy to nie jest wspaniałe.
Od razu odpowiedzieliśmy, że się zgadzamy. Byliśmy bardzo ciekawi, co zobaczymy u Pana Kleksa.
- Ale ta środa nam się dłuży – marudziliśmy w oczekiwaniu na czas wyjazdu.
W końcu nadszedł czwartek. Gotowi byliśmy już w południe! Rodzice jednak zawieźli nas do Akademii za dwadzieścia czwarta. Przyjechaliśmy na miejsce pierwsi. Pan Kleks, aby umilić nam czas, oprowadził nas po swojej akademii. Byliśmy jednomyślni, najlepszy był szpital chorych sprzętów! Stół ze złamaną nogą, pęknięte lustro i mnóstwo innych rzeczy, które pamiętaliśmy z książki. Gdy przechodziliśmy obok lustra, nasz przewodnik założył na pęknięcie plaster. Po paru sekundach pęknięcia nie było! Trudno uwierzyć, lecz Pan Kleks powiedział, że plaster zawsze pomaga. Dziwi go natomiast co innego. Nie wie, skąd te same meble mają zawsze jakieś rany. Podpowiedzieliśmy mu, pewnie w nocy bawią się wesoło, trochę rozrabiają, gdy nikt nie widzi, a wtedy rany im się odnawiają.
- A… to zupełnie możliwie, moi drodzy! Możliwe! – stwierdził Pan Kleks i chwilę się zadumał nad tym, że jednak może wszystkiego nie wie o swej akademii.
– Zupełnie… tak… hm, możliwe.